półm(i)etek
Po ok. 2 tygodniowych mrozach (od -5°C do -10°C) w Warszawie przyszła pora na odwilż. Dziś jest +0,7°C, powoli biały puszek się topi, do tego czasem znienacka nakapie marznąca mżawka, co staje się bardzo niebezpieczne; zaczęło się wczoraj – kilkadziesiąt stłuczek w stolicy, jedna ofiara śmiertelna, ludzie noga z gazu. Co ciekawe mój magiczny termometr informuje, że tej zimy (chociaż jeszcze nie dobiegła końca) najniższą odnotowaną temperaturą było -10,3°C, czyli żadnej Syberii tej zimy do dziś dzień u nas nie było. Nie było też się z kim pifka napić i popstrykać foty przy -10°C pod bramą 344-rki ;( - może wrócą czasy...kto wie...









