półm(i)etek
Po ok. 2 tygodniowych mrozach (od -5°C do -10°C) w Warszawie przyszła pora na odwilż. Dziś jest +0,7°C, powoli biały puszek się topi, do tego czasem znienacka nakapie marznąca mżawka, co staje się bardzo niebezpieczne; zaczęło się wczoraj – kilkadziesiąt stłuczek w stolicy, jedna ofiara śmiertelna, ludzie noga z gazu. Co ciekawe mój magiczny termometr informuje, że tej zimy (chociaż jeszcze nie dobiegła końca) najniższą odnotowaną temperaturą było -10,3°C, czyli żadnej Syberii tej zimy do dziś dzień u nas nie było. Nie było też się z kim pifka napić i popstrykać foty przy -10°C pod bramą 344-rki ;( - może wrócą czasy...kto wie...

7 Comments:
uuu, to marnie, panie marnie..
a my tu sie chwalimy polska sroga zima...
co to jest te -10 ??
A czasy byly zacne!
O rany jak bym sie napil browaru pod bramą. Estymujmy: kiedy następna okazja? Ja stawiam na wrzesień.
Pogs...?
No wlaśnie psie jeden, when?
Tak apropos pogody, dziś znów wrócił przymrozek ;)
kurcze nie wiem sam.. naprawde..
Najbardziej to by mi pasowalo gdybysmy sie u mnie spotkali..
A masz tam jakąś bramę?
no wlasnie, może w bramie pod no.13 ;) hihi
Prześlij komentarz
<< Home